Jest w tej sałatce może trochę tęsknoty za wiosną…
Proporcje na jedną osobę:
Szpinak – 1-2 garści
Pomarańcza – 1/2 szt
Cebula – 1/4 szt dużej
Cytryna – 1/4 szt (sok)
Nerkowce – łyżka stołowa (najlepiej uprażonych chwilę na suchej patelni)
Oliwa – 1-2 łyżeczki
Sól, pieprz, cukier do oprószenia
Ewentualnie dodatkowo ocet balsamiczny do doprawienia
Cebulę obieramy, kroimy w drobną kostkę i zalewamy na kilkanaście minut sokiem wyciśniętym z cytryny. Wrzucamy szpinak typu baby do miseczki. Pomarańczę powinniśmy “wyfiletować”, ale ponieważ zawsze jest mi szkoda dobroczynnych składników zawartych w białej skórce, moje przygotowanie pomarańczy ogranicza się do obrania jej jakkolwiek, przecięcia wzdłuż a następnie takiego pokrojenia miedzy cząstkami, aby sprawiała wrażenie “wyfiletowanej”:-)
Pomarańczę oraz posiekane nerkowce dorzucamy do szpinaku, dodajemy cebulkę razem z sokiem cytrynowym, oliwę. Na koniec oprószamy delikatnie solą, pieprzem, cukrem. Wkładamy na chwilę do lodówki, a następnie zjadamy bo najlepiej się prezentuje chwilę po przygotowaniu. Na talerzu możemy ewentualnie dodatkowo doprawić octem balsamicznym.
P.S.
Możemy tą sałatkę podać na przykład z krakersami, zwłaszcza takimi leciutkimi włoskimi. Pycha!
Viola
Santi, z ogromną przyjemnością przeczytałam Twój komentarz. Właśnie dzisiaj wysyłałam newsletter, w którym pisałam o eksperymentowaniu i o tym, źe moje przepisy można brać dosłownie lub właśnie jako inspurację dla swoich kulinarnych poczynań – dokładnie tak zrobiłaś i bardzo się cieszę:-). Ja też często eksperymentuję i wcale nie jest oczywiste co z czym pasuje i dlaczego. Poza tym wiele “dopasowań” czasem subiektywnie nie pasuje i na odwrót. Na koniec dodam tylko, źe Twoja inspiracja moim świątecznym makowcem bardzo mnie poruszyła. Świetnie piszesz!
Santi
Ten blog zdobył moje serce. Prawdę mówić już kiedyś – propozycjami wigilijnymi (nawet o tym pisałam:http://lovebysanti.pl/slowsex/nieskielibido/ ). Ale o sałatce. Jest u mnie od dnia posta co wieczór jako doskonała kolacja. Odkrycie tego miesiąca: pomarańcza z zielonym. O ile pierwszy raz wszystko zrobiłam zgodnie z przykazaniem, o tyle (jak to Santi) od drugiego razu rozpoczęłam eksperymenty. I tak: bez cebuli, z rucolą miast szpinaku, z siemieniem lnianym lub orzechami włoskimi, z dodatkiem sera typu feta. Wszystko boskie! Oczywiście dotarłam też do granicy smaku – nie dodawajcie pomidora! To nie działa. trzeba później najpierw wyjadać pomarańczę, by później przejśc do jej czerwonego kuzyna. Mamucie Przysmaki wiedzą, że Santi ma zacięcie do testowania kulinarnych recept po granice absurdu. Ale co tam! Ważne, że lekkie i smakuje. Dziękuję za ten przepis. Będę tu regularnie zaglądać, dzieląc się swoimi przygodami, entuzjastki kompletnie bez pojęcia.