Usiadłam wygodnie w fotelu i zapaliłam stojącą obok lampkę. Delikatnie otworzylam jeszcze pachnącą nowością książkę “Jerozolima”. Przeglądałam ją kartka po kartce i w myślach gotowałam kolorowe potrawy. Wyobrażałam sobie ich smak. Mialam ochotę w jednej chwili ugotować wszystko. Mój wzrok padł na zdjęcie pasty z dyni piżmowej i tahini. Popatrzyłam dokładniej i zanuciłam radośnie bo przepis był zadziwająco prosty. Poza tym mialam wszystko co potrzeba, czas również.
Umyłam niezbyt dużą dynię piżmową, która kształtem przypominała gruszkę. Przekroiłam ją na 4 części, aby łatwiej ją było obrać i wyjąć pestki, które znajdują sie tylko w dolnej części. Nacieszyłam chwilę oczy delikatnym morelowym miąższem i pokroiłam dynię na mniejsze kawałki. Ułożylam je w kamionkowej tartownicy, posypałam odrobiną soli i sporą ilością cynamonu. Skropiłam z wierzchu oliwą i wsadzilam, przykryte folią aluminiową, naczynie do nagrzanego piekarnika.
Wyjęłam dynię po ok. godzinie i z trudem powstrzymalam się, aby jej nie zjeść od razu. Nieco szklista, pięknie pachnąca cynamonem smakowała obłędnie. Nie mogłam się doczekać kiedy wystygnie. Rozgniotłam widelcem chłodne, upieczone, pachnące kawałki i wymieszałam z pastą sezamową, Dołoźyłam jogurt grecki i czosnek. Smakowała obłędnie, ale jeszcze brakowalo wykończenia.
Przełożyłam pastę do czystej miseczki, zrobiłam łyżką minifale. Z wierzchu posypałam jasnymi, drobnymi ziarnami sezamu. Syrop daktylowy…nigdy nie jadłam…nie mam, ale zapewne jest słodki. W małym blenderze zmiksowalam kilka daktyli z syropem klonowym, dodałam odrobinę wody i polałam pastę. Dorzuciłam jeszcze garść lekko posiekanej pachnącej kolendry. Zgaszony pomarańczowy kolor dyni pięknie korespondował z jasnozielonymi listkami. Ponownie spróbowałam pastę. Pomieszane smaki dyni, sezamu, cynamonu, czosnku, daktyli i kolendry choć zupełnie dla mnie nowe cudownie grały ze sobą.
Proporcje dla ok. 4-5 osób:
1 dynia piżmowa – ok. 1 kg (tu ok. 70 dag po obraniu)
Oliwa – 2-3 łyźki
Cynamon – 3/4 łyżeczki
Pasta sezamowa tahini – 50 g
Jogurt grecki – ok. 90 g
Czosnek – 1 duży ząbek
Ziarna sezamowe – 1 łyżeczka zmieszanych białych i czarnych (tu tylko biale)
Syrop daktylowy, klonowy lub miód – 2-3 łyżczki (tu syrop klonowy zmiksowany z kilkoma daktylami i odrobiną wody)
Świeże listki kolendry
Sól ok. 1/3 łyżeczki
Nagrzej piekarnik do 200 stopni C.
Obraną i oczyszczoną z nasion dynię pokrój na mniejsze cząstki, przełóż do naczynia żaroodpornego, polej oliwą, posyp solą i cynamonem. Następnie wymieszaj, przykryj folią aluminiową i upiecz do miękkości (ok. 70 minut).
Ostudzoną dynię z grubsza zmiksuj lub rozgnieć widelcem, dodaj pastę sezamową, jogurt i przeciśnięty przez praskę czosnek. Masa powinna byc grudkowata, tak więc nie trzeba jej dokładnie miksować.
Przełóż pastę do miseczki lub niewielkiego półmiska. Rozsmaruj nierównomiernie w falujący wzór, posyp ziarnami sezamu i polej słodkim syropem. Na koniec posyp posiekanymi listkami kolendry.
Pasta z dyni i tahini smakuje doskonale z pieczywem. Chapati, podobne do chlebka palestyńskiego, będą tutaj pasować świetnie.
P.S.
Na koniec mam dobrą wiadomość. Jeśli jest kłopot z dynią piżmową, spokojnie można ją zastąpić zwykłą. Kiedy przygotowywałam ten wpis zatęskniłam za aromatyczną pastą. W lodówce miałam akurat przygotowane puree z najzwyklejszej dyni. Wymieszałam je więc z pastą tahini i jogurtem greckim, dodałam wszystkie przyprawy i ziarna sezamowe. Na koniec polałam miodem i posypałam posiekanymi daktylami. Bardzo uproszczony przepis, niezwykle szybki, ale pasta wyszła smaczna! Ciekawe co na to powiedziałby autor oryginalnego przepisu Ottolenghi:-)
Dodaj komentarz