Niedawno odwiedziła mnie przyjaciółka z liceum. Po maturze nasze drogi się rozeszły. Zamieszkałyśmy kilkaset kilometrów od siebie i coraz trudniej było nam się spotkać. Najpierw studia, potem praca, rodzina i nowe znajomości, a po kilkunastu latach okazało się, że zniknęłyśmy ze swojego życia.
Smutne jest jak łatwo można zapomnieć o bliskich nam osobach. Owszem, nie da się utrzymywać prawdziwego kontaktu ze wszystkimi, ale prawda też jest taka, że jeśli na kimś nam zależy, to o relacje trzeba dbać. Jak zwykle nie chodzi o wielkie rzeczy, tylko o to, aby o sobie pamiętać i jeśli się nie da inaczej, to znaleźć pretekst do spotkania. W tym przypadku ja się nie mogę pochwalić inicjatywą, ale na szczęście Kraków jest po drodze z Warszawy do Zakopanego. Dzięki temu odnowiłyśmy kontakt i od kilku lat staramy się spotkać przynajmniej raz w roku, właśnie w okolicy ferii zimowych. Wystarczy krótka rozmowa i jest jak dawniej. W takich chwilach myślę sobie, że dobrze jest znowu pobyć ze sobą i cieszę się, że nadal dobrze się rozumiemy.
Tylko chwilę zastanawiałam się co dobrego mogę przygotować na jej przyjazd. W starym kajecie szybko znalazłam przepis na domową czekoladę, którą kiedyś tak lubiłyśmy razem robić. W mig przypomniały mi się też nasze długie rozmowy, wyjadanie jeszcze ciepłej kakaowej masy prosto z brytfanki i sobotnia lista przebojów Marka Niedźwieckiego. Ech dawne czasy i dawne smaki… Wracam do nich z sentymentem chociaż życie wtedy nie było łatwe. Półki w sklepach świeciły pustkami, kolejki ustawiały się za wszystkim i na wszelki wypadek, bo zwykle do ostatniej chwili nie wiadomo było za czym kolejka ta stoi…. Kiedy dzisiaj patrzę na pełne eleganckich smakołyków galerie sklepowe, aż trudno uwierzyć, że czekolada była kiedyś na kartki i ta domowa uchodziła za nie lada rarytas. Chociaż tak naprawdę żadna to była czekolada tylko zwykły blok czekoladowy na margarynie i jedynym wtedy mleku w proszku, takim w niebieskim worku…serio!
Zauważyłam, że odkąd zaczęłam prowadzić bloga w naturalny sposób zmieniło się moje gotowanie. Dużo eksperymentuję, wybieram zdrowe składniki i coraz rzadziej wracam do dawnych smaków, dlatego zdziwiłam się, że pomimo mało wyszukanych składników dla mnie ta domowa czekolada wciąż jest najlepsza…Wspominałam o niej w początkach mojego blogowania, ale teraz wydała mi się jeszcze smaczniejsza, a poza tym myślę, że dzisiaj zdecydowanie lepiej umiem nie tylko pokazać, ale również docenić jej smak.
Za kilka dni zbliżają się Walentynki, nawet jeśli ten dzień nie ma dla ciebie większego znaczenia, to może przyda ci się przepis na drobny upominek dla bliskiej osoby i pretekst do spotkania? Dodam, że czekolada kroi się znakomicie…wystarczy ją tylko ładnie zapakować…a jeśli lubisz takie małe rzeczy i szukasz prezentów o innych smakach koniecznie zajrzyj TUTAJ, może coś cię zainspiruje.
SKŁADNIKI
1/2 kostki masła (100 g)
3/4 kubka cukru (180 g)
4 łyżki kakao i dodatkowo 1 łyżka do posypania czekolady z wierzchu
1/4 kubka wody (60 g)
1 i 1/4 kubka mleka w proszku (150-200 g)
1 paczka herbatników szkolnych lub petit beurre (100 g)
szczypta soli
Masło, cukier, kakao i wodę rozpuść w rondelku.
Dodaj szczyptę soli, pogotuj chwilę (1-2 minuty) i dopiero wtedy zamieszaj aż masa zrobi się jednorodna i zacznie gęstnieć.
Następnie odstaw, lekko ostudź, a po chwili wsyp mleko w proszku. Całość dokładnie wymieszaj i na koniec dodaj pokruszone grubo herbatniki.
Szybko wyłóż masę na niewielką brytfankę wyłożoną papierem do pieczenia (dobrze sprawdza się keksówka). Mocno dociśnij i wyrównaj powierzchnię, jeśli masa bardzo się klei posyp ją z wierzchu kakao (przez małe sitko)
Wstaw czekoladę na kilka godzin do lodówki, a potem pokrój na dowolnej wielkości kostki. Pycha!
WSKAZÓWKI
Najlepiej od razu podwój proporcję, domowa czekolada jest naprawdę smaczna.
Jeśli pakujesz czekoladę na prezent, to owiń ją najpierw w folię aluminiową, zabezpieczysz papier przed pobrudzeniem.
Jeśli dodasz trochę więcej mleka w proszku czekolada będzie twardsza.
Pisząc kubek, mam na myśli najzwyklejszy kubek, który podobnie jak dawniej szklanka, dzisiaj z pewnością jest w każdym domu. Napełniony wodą równo z krawędzią ma on pojemność około 300 ml. Na wszelki wypadek podałam również ilości w gramach, ale można je zmieniać według własnego upodobania.
Dodaj komentarz