Same dobre rzeczy w marcu to między innymi przedwiośnie, wypatrywanie pierwszych wiosennych kwiatów i przygotowania do świąt wielkanocnych. Z każdym rokiem umacniam się w przekonaniu, że nie cel jest istotny a droga. I tak nie same święta, ale przygotowanie do nich otoczenia, ciała, umysłu i ducha, bycie blisko siebie i razem z domownikami, rownież w przedświątecznej krzątaninie są dla mnie wartością. Święta owszem, są bardzo ważne ale trwają krótką chwilę. Zapraszam do oglądania, bez zbędnych słów i filtrów.
Pierwsze mirabelkowe kwiaty. Przyniesione do domu bezlistne gałązki odwdzięczyły się po kilku dniach pięknem.
Kolory w ciepłym świetle złotej godziny. Zimno za oknem i gorący napar z ziołowych zapasów.
To miniaturki moich obrazów z cyklu NATURALNIE. Namalowałam, sfotografowałam, zaprojektowałam i wydrukowałam. Lubię je zestawiać ze sobą. Kiedyś oprawię i pokażę, a na razie pakuję i wysyłam w świat. Cieszą mnie te karty. Są dostępne TUTAJ.
Codzienność i apetyt na pełne witamin kiełki.
Kiełki słonecznika oraz rzeżuchy? Prawdziwą rzeżuchę można spotkać na łące czy w lesie. Natomiast ta, którą wysiewamy w domu i nazywamy “rzeżuchą” tak naprawdę nią nie jest . To Lepidum sativum, czyli pieprzyca siewna. Na dodatek wcale nie są to kiełki, ale już mikroliście. Tak czy siak zwane uwielbiam, i chociaż nimi nie są, to kiełkami pewnie pozostaną. O tej porze roku są bezcenne do zup, sałatek czy kanapek.
Szaro za oknem, najjaśniejsze miejsce w domu i moje ulubione miejsce pracy.
Mój comfort food, czyli poczciwy ryż z jabłkami w nowej wersji. Przepis znajdziesz na blogu.
Szukamy wiosny na spacerze w urokliwej Dolinie Mnikowskiej. I to jest ten moment, kiedy niby nie dzieje się nic, a dzieje się tak wiele.
Kokorycz, zawilec, rutewka i przylaszczka – wiosna!!!
Zachwyca mnie siła i piękno tych pni drzew, zasługują na osobne zdjęcie.
Wystarczyło trochę się skupić i jedzenie jak z koreańskiego serialu gotowe w kilka chwil. Zupa z resztek domowego kimchi, kleisty ryż z tofu w pikantnym sosie pomidorowym i sałatka z ugotowanych glonów. Warto było kiedyś ugotować więcej bulionu i zamknąć na zapas w słoiku.
Mikrolistki zwane “kiełkami” do wszystkiego. Zaczyna kwitnąć forsycja, czyli naturalny rutinoskorbin. Radość!
Moje miasto i moje książki w LOKATORZE – mojej ulubionej księgarni na krakowskim Kazimierzu, przy ulicy Mostowej 1.
Wiosna w Krakowie wieczorową porą.
Czasem marzę o podróżach, ale dobrze mi tu.
Coraz więcej słońca, złota godzina, ałycza zwana mirabelką kwitnie na potęgę.
Czas pomysleć o nadchodzących świętach. Będziemy RAZEM i bardzo się z tego cieszę.
Plany, plany i negocjacje rodzinne, bo każdy lubi coś innego. Naprawdę korzystam ze swoich książek! Lubię sprawdzone, wypróbowane przepisy i cieszę się, że udało mi się zebrać je w wydrukowanej formie. Niektóre potrawy pojawiają się na stole tylko raz w roku, ale warto na nie czekać. To jest baza, ale jest tez okazja aby spróbować czegoś nowego, czego jeszcze nie jedliśmy.
W Krakowie wiosna, a na świętokrzyskiej wsi dopiero zaczyna budzić się życie. Kwiatów jeszcze brak, podagrycznik i pokrzywa jeszcze miniaturowe, ale odkrywam dorodny dziki szczypior. Skąd tu się wziął nie mam pojęcia.
Dziki szczypior i kwiaty forsycji do wszystkiego.
Bliskość natury, prostota i prawdziwy ogień w starej kuchni.
Miasto zakwitło. Kosa słychać w całej okolicy.
Kiedyś ją namaluję.
Kilka chwil w ogrodzie Mehoffera, czyli co słychać w mieście? Wytęż wzrok i znajdź śpiewającego kosa.
Przechodząc ulicą Podwale nie mogłam się oprzeć i zajrzałam do cudownej Galerii Zofii Weiss. Weszłam i zapomniałam, że dom czeka na przedświąteczne porządki. Niestety nie zapisałam autora tych ślicznych miniaturowych tancerek, natomiast dużego formatu realistyczny bukiet “Kwiaty białe” namalowała Marta Hirschfeld. Na zdjęciu tylko fragmenty obrazu.
Małe rzeczy.
Ogród Łobzów, tu mogłabym zamieszkać!
Kompot jabłkowy ugotowany z obierek, jajka od szczęśliwych kurek i milion zachwytów.
Zapach mahonii, lepkie kwiaty klonu i pierwsze w tym roku zbiory. Forsycja ususzona w ciemności ma wystarczyć do przyszłej wiosny.
Idą święta.
Te śledzie z musem jabłkowym są pyszne. Najbardziej nam smakują w sosie curry. Przepis na śledzie zostawiłam na blogu.
Uwielbiam, kiedy po domu rozchodzi się zapach świeżo upieczonego ciasta. W tym roku razem z synem upiekliśmy babę herbacianą i kilka bab drożdżowych. Najmniejsze baby podzieliliśmy na cztery części i zniknęły jeszcze tego samego dnia. W przyszłym roku trzeba upiec ich więcej.
Malowane naturą, gdyby nie moja córka chyba nie znalazłabym w sobie tyle cierpliwości, ale warto było i już mam kilka pomysłów na przyszły rok.
Jeszcze tylko serniczek rzutem na taśmę i świętujemy!
KONIEC
Ciąg dalszy nastąpi.
Daj znać w komentarzu jak minął Ci marzec, co dobrego się wydarzyło?
Co sprawiło że poczułaś/poczułeś się lepiej?
Róbmy więcej rzeczy, które sprawiają nam radość, nawet jeśli to są drobiazgi.
Dodaj komentarz